W przypadku, jeżeli nie chcesz rozmawiać możesz od razu przejść do działania. Zorganizuj randkę, wycieczkę lub kolację i wprowadź do Waszego związku odrobinę pikanterii i romantyzmu. To także dobra okazja do rozmowy i do bliskości, której być może brakuje między Wami od dawna. Przemyśl także swoje zachowanie.
Han jest specyficznie koreańskie, jak pikantna kiszona kapusta. Han rośnie w ludziach, kiedy wydarzają się rzeczy niesprawiedliwe i nieodwracalne. Takim wydarzeniem było zatonięcie promu Sewol w 2014 roku. Statek wiózł pasażerów na wyspę Jeju, kiedy nagle zaczął się przechylać pod własnym ciężarem i tonąć.
Kiedy matka jest ważniejsza od żony. Konflikt z teściową, jak sobie z nim poradzić? Kryzys w związku po urodzeniu drugiego dziecka. Po urodzeniu dziecka ciągle się kłócimy; Konflikt rodzice-dziadkowie. Wpływ dziadków na wychowanie dziecka; Jak zachowanie rodziców wpływa na dziecko? Rywalizacja i obsesja na punkcie wyglądu
Źle sformułowane pytanie, zarówno darowizna jak tez testament są ważne i nie da się określić która z tych form jest ważniejsza. Można jedynie stwierdzić, że z punktu widzenia prawa dziadek miał prawo za życia rozporządzać swoim majątkiem stąd darowizna, która dokonał jest ważna. Miał tez prawo rozporządzić swoim
Następnym krokiem jest uświadomienie sobie, że nie ma złej drogi do miłości. Nie można kochać źle. Łatwiej jest kochać, niż nie kochać. Ludzie w dzisiejszych czasach poświęcają zbyt wiele energii na to, by nie kochać i opierać się warunkom, które postrzegają jako nieprzyjemne. Ale to jest zwyczajne marnowanie energii.
Czym są uzależnienia behawioralne? Jest to jedno z najbardziej powszechnych typów uzależnienia psychicznego, zatem można je nazwać, że jest to uzależnienie od jakiejś konkretnej czynności, która początkowo wywołuje niesamowite uczucie ulgi przy dużej dawce euforii. Cały proces takiego uzależnienia polega na tym, że dana
Jest ciągle małą dziewczynką, której zła matka czegoś nie dała. Dopiero kiedy kobieta to przepracuje, weźmie za siebie odpowiedzialność, może powiedzieć: "Mamo, wybaczam ci". Na separację od matki nigdy nie jest za późno? - Nigdy. Trzeba na bardzo głębokim poziomie zrozumieć, że drugiego dzieciństwa nie będzie.
Największą pomocą dla osób z traumatyczną przeszłością jest terapia. Niestety często zaburzenia, jakie tworzyły się latami są tak silne, że nie można pozbyć się ich samemu. Istnieją jednak przypadki, kiedy dziecko z rodziny, w której potrzeby nie były zaspakajane potrafi radzić sobie całkiem nieźle.
Kiedy w 2015 roku TVN ruszył z emisją show "Żony Hollywood", Eva Halina Rich pokazywała swoje życie "żony Hollywood" od 1. sezonu show. Celebrytka jest aktywna w mediach
Od tamtego czasu minęło sporo czasu i teraz ta dziewczyna od trzech miesięcy jest żoną mojego syna. Chciałbym zauważyć, że Marta uważa się za pełnoprawną gospodynię w moim własnym domu, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu. Ponieważ zawsze miała pewne zasady w rodzinie, muszę jej słuchać we wszystkim.
0QOId. Gdy partnerka czuje się niekochana Mam trzydzieści lat i od pięciu lat jestem w związku. Razem mamy fantastycznego rocznego synka. Moim problemem jest to, że powoli staję się coraz bardziej oziębła wobec mojego partnera. Doszło do tego, że nie chcę, żeby mnie dotykał. Paradoksalnie, na co dzień najbardziej brakuje mi ciepła i miłości. Próbowałam kilka razy odkrywać przed nim swoje uczucia, ale to nie pomogło. Gdy byliśmy w sobie zakochani, to ja byłam osobą, która najczęściej inicjowała seks i czułości. Czułam się jednak ciągle odrzucana, ponieważ on nie okazywał uczuć, ale wolał, na przykład, zmywać. Zawsze okazywał miłość praktycznie. Co robić gdy czujesz się niekochana? Problemy kobiet w związku. Artykuł Jespera Juula. Zdjęcie: Pixabay Mimo, że to wiem, to nadal czuję się niekochana. Funkcjonujemy bardziej jak koledzy, a nie kochankowie czy partnerzy. Często mówiłam mu wprost, co mógłby zmienić, ale najwyraźniej była to nietrafiona strategia. Kiedy podnoszę ten temat, czuję jakbym na nasz związek kładła dodatkowy ciężar. Trudno mi zobaczyć, co mogę zrobić sama, by poprawić sytuację. Będę wdzięczna za radę. Odpowiedź Jespera Juula Przez wiele lat jako terapeuta par i rodzin miałem możliwość obserwowania rozmaitych pomysłów na to, czym jest i jak się wyraża miłość między mężczyzną i kobietą. Twój partner, tak jak wielu innych mężczyzn, jest człowiekiem, który wyraża swoją miłość czynem. Z jakichś powodów nie potrafi tego robić słowami. Taki jest i dokładnie takiego siebie pokazuje. Łatwo zrozumieć, że uczuciowa i wylewna kobieta jak ty, frustruje się jego milczeniem, jednak nie warto brać tego do siebie. Wiele kobiet jest niezadowolonych z zachowania swoich partnerów, bo zakładają, że gdzieś w środku mają oni sekretne miejsce, w którym przechowują swoje uczucia, tylko nie mają odwagi ich wypowiedzieć na głos. Prawda jest inna: dostajesz dokładnie to, co jest w środku. Strategie nie działają w związku Kiedy byłaś zakochana, próbowałaś okazywać mu miłość w taki sam sposób, w jaki sama chętnie byś ją otrzymywała. Potem zmieniłaś strategię, wskazując wprost na to, co chciałabyś, żeby zmienił w swoim zachowaniu. Jednak obie okazały się nieskuteczne – pewnie dlatego, że strategie to coś, czego używa się na wojnie, a nie w związku. Może twoje uczucia wobec partnera ostygły, bo nie dostałaś odpowiedzi, na jaką liczyłaś? Spójrz na waszego syna i spytaj siebie, czy chciałabyś kształtować jego sposób, w jaki kocha cię jako swoją mamę? Myślę, że efektem tego mogłoby być jego poczucie, że nigdy nie jest wystarczający. Podobnie może czuć się twój mąż. Może jednak twoim sposobem na kochanie jest mocne zaangażowanie i dawanie wszystkiego, co masz, bez upewnienia się, czy odbiorca czuje się kochany? Może to, co dajesz, to nie dar, ale inwestycja? Zaakceptuj partnera Mam nadzieję, że moje pytania pomogą ci zajrzeć w samą siebie i podjąć odpowiednią decyzję na przyszłość. Spróbuj popatrzeć na swojego partnera i wyobrazić sobie, że być może on nigdy się nie zmieni! Albo zrobi to, ale tylko wtedy, gdy sam będzie tego chciał, a nie dlatego, że ty jesteś niezadowolona. Nie jestem tu po to, aby rozdzielać winę między małżonkami. Ale nikt nie powinien żyć w relacjach, w których nie czuje się kochany albo wartościowy. Według mnie, wasz związek potrzebuje pomocy terapeutycznej. Być może będziesz chciała go zakończyć mimo wszystko, ale nie rób tego w wierze, że twój partner ponosi za to winę. Polecane książki dla rodziców Polecane artykuły o problemach w związku Kryzys w związku po urodzeniu drugiego dziecka. Po urodzeniu dziecka ciągle się kłócimy Rodzice powinni być prawdziwymi ludźmi. Wywiad z Jesperem Juulem Czy matka może być egoistką? Poświęciłam życie dla swoich dzieci! Matka w roli ofiary Dziecko nie akceptuje nowej partnerki ojca. Rodzice po rozwodzie Autorytet osobisty rodzica a poczucie własnej wartości. Artykuł Jespera Juula Kiedy matka jest ważniejsza od żony. Konflikt z teściową, jak sobie z nim poradzić? Męża często nie ma w domu, jestem sfrustrowaną matką, kłócimy się
Joanna, 56 lat, z domu wyprowadziła się, gdy jej syn kończył pierwszą klasę szkoły podstawowej Joanna, architektka z Katowic, nie wyobrażała sobie, że mogłaby wyprowadzić się z domu. Kiedy zaszła w ciążę, uzgodniła z mężem, że zrezygnuje z pracy. Przynajmniej na kilka lat, by zająć się wychowaniem dziecka. Janusz nieźle zarabiał, rozkręcał mały sklep spożywczy, a w wolnych chwilach sprowadzał samochody z zagranicy. Obiecywał jej, że wszystko wróci do normy, jak tylko Michał pójdzie do przedszkola. - Pomagałam Januszowi w księgowości, sprzątałam, gotowałam i zajmowałam się dzieckiem. Z atrakcyjnej 27-latki zamieniłam się w powolną kucharkę z wypiekami na twarzy. Koleżanki z biura architektonicznego, w którym pracowałam przed porodem, dały mi możliwość powrotu. Nie wahałam się - Michałem zajęła się babcia, w sklepie zatrudniliśmy dodatkową osobę, a ja świetnie sobie radziłam, dzieląc czas między dom i pracę. Odżyłam. Schudłam, zaczęłam o siebie dbać i nie kłóciłam się już z mężem. Ten zastrzyk energii pozwolił mi odzyskać wewnętrzną równowagę. Szef docenił starania Joanny. Postanowił otworzyć filię biura w Warszawie i powierzyć jej kierowanie zespołem. Wiedziała, że nie może mu odmówić. - Biłam się z myślami. Czy kariera jest ważniejsza od rodziny? Co stanie się, jeśli się zdecyduje? Zostanę weekendową mamą? Janusz sobie kogoś znajdzie, Michał będzie dorastał bez matki, a ja stracę to, na czym najbardziej mi zależy? - pytała samą siebie. Przez kilka kolejnych wieczorów Joanna zastanawiała się z mężem, co zrobić. Wiedziała, że nie mogą wyjechać razem. Dla Janusza przeprowadzka do Warszawy oznaczałaby zamknięcie sklepu. Obiecali, że będą spędzać każdy weekend razem. Niezależnie od zawodowych obowiązków czy niesprzyjających okoliczności. Na początku rozstanie wydawało się koszmarem. - Dzwoniłam do domu co godzinę. Sprawdzałam, czy Michał wstał na czas, pytałam, co zjadł śniadanie, a po południu odrabiałam z nim lekcje przez telefon. Choć czynnie uczestniczyłam w życiu rodzinnym, miałam wrażenie, że wiele tracę. Nie mogłam się przytulić do męża po całym dniu, kibicować Michałowi podczas zawodów pływackich, trzymać go za rękę u stomatologa czy siadać do kolacji przy jednym stole - mówi. Mimo to ich więź była bardzo bliska, świetnie nadrabiali emocjonalne zaległości. Michał zwracał się do mamy z każdym problemem. Czuł, że będzie dla niego bardziej wyrozumiała niż ojciec. - Miałam wobec syna dług. Musiałam mu ustępować - mówi rozbawiona. - Po liceum proponowałam synowi studia w Warszawie, ale on chciał zostać w Katowicach. Tam uczyła się jego dziewczyna, tam miał swoich przyjaciół. Nie protestowałam, bo wiedziałam, że ma do tego prawo. Najwięcej dawały nam wspólne wyjazdy. Mimo że Michał był dorosły i jego znajomi już dawno zapomnieli, czym są "wakacje z rodzicami", on cieszył się jak dziecko na myśl o spędzeniu dwóch tygodni z nami. Paradoksalnie to kilkunastoletnie rozstanie bardzo nas do siebie zbliżyło - mówi. Dziś Joanna znów mieszka w Katowicach. - Michał ma syna i żonę, a ja realizuje się jako babcia. Łączy nas wspólna pasja - wciąż dorywczo projektuję, Michał stawia pierwsze kroki w biurze, w którym kiedyś pracowałam - dodaje. Gdy pytam ją o relację z mężem, uśmiecha się ironicznie. - Czuję się, jakbyśmy byli pięć, a nie 30 lat po ślubie! Krzysztof, 24 lata, bez matki mieszkał od 13. roku życia Od Krzysztofa, tegorocznego absolwenta politologii z Łodzi, matka odeszła, gdy miał 13 lat. Halina pracowała jako księgowa w jednej z włoskich firm. "Szczęściara", mówiły o niej koleżanki, bo to ją spośród kilkunastu atrakcyjnych kobiet szef wybrał na swoją kochankę. Uwiodła go ciepłem i prostotą. Nie chciała wiele. Ciągle wspominała o dzieciach. Twierdziła, że zrobi wszystko, by z nią zamieszkały. Taki postawiła warunek nowemu partnerowi, ale szybko o nim zapomniała. Kiedy wychodziła z domu z walizką, córka prosiła, żeby zabrała ją ze sobą. "Wrócę po ciebie w tym tygodniu", zapewniała ze łzami w oczach. Rzeczywiście, wróciła, ale tylko po 6-letnią Kasię. - Zostałem z ojcem. Szantażował mnie, że jeśli odejdę, zrobi coś, czego wszyscy pożałujemy. Wiedziałem, że sam nie da rady się mną zająć. Miał marną pensję, ciągle pił i nie panował nad emocjami. Moje obawy okazały się nieuzasadnione - wbrew pozorom ojciec był dojrzalszy od matki - wspomina Krzysztof. Jego kontakty z Haliną powoli się rozluźniały. - Odzwyczaiłem się od niej. Przestałem wierzyć w to, że pewnego dnia przyjedzie do Polski i mnie zabierze. Widocznie drugie dziecko nie pasowało do życia, które wymyśliła. Mama kilka razy zaprosiła mnie na wakacje do Włoch, ale źle się tam czułem. Krytykowała każdy mój ruch przy znajomych drugiego męża, zarzucała, że nie uczę się angielskiego, źle trzymam sztućce, nie ćwiczę i mam kiepskie oceny. Halina chciała nadrobić swoją nieobecność drogimi prezentami. - Przysyłała jedzenie, ubrania. Pamiętam, jak dostałem od niej pocztą cały kosz włoskich słodyczy - ot tak, bez okazji. Ale przedmioty nie mogą zastąpić ludzi. Na początku dzwoniła trzy razy w tygodniu, potem ograniczyła się do jednej rozmowy na tydzień, miesiąc... Dziś widujemy się tylko wtedy, gdy jest w Polsce. Nie chcę do niej jeździć - mówi. Sędzia przyznał prawa do opieki nad córką Halinie, mężowi nad synem. - Przez rozstanie rodziców popsuły się też moje relacje z siostrą. Dziś są właściwe "żadne" - dodaje. Mężczyzna ma problemy z nawiązywaniem bliższych kontaktów z kobietami. Nie umie im zaufać. Złe wzorce z przeszłości, rzutują na teraźniejszość. - Dorastałem w męskim świecie. Kobieca wrażliwość jest mi w zasadzie obca. Marta, 42 lata, kulturoznawczyni z Warszawy, przez trzy lata była w domu gościem Marta i jej były mąż, Jacek, pochodzą z Warszawy. Ona jest kulturoznawczynią - pracuje jako dziennikarka i animatorka, on jest znanym malarzem. Jeszcze pięć lat temu, żeby spotkać się z Martą, musiałabym jechać na Mazury. Tam razem z mężem postanowiła zbudować swoje siedlisko. Rzuciła wszystko - pracę na etat, zrezygnowała z jogi, wizyt w operze i wieczornych wypadów z koleżankami. Dla niego. Mężczyzny swojego życia, który uznał, że może pracować tylko z dala od miejskiego zgiełku. Marta uwierzyła w zapewnienia Jacka, zmieniła podejście do życia i w ciągu kilkunastu miesięcy przeniosła się z nim i dwiema córkami - Honoratą i Izabelą - na Mazury. Wciąż pracowała - robiła tłumaczenia, udzielała się w lokalnej świetlicy, ale czuła, że wyobrażenia o życiu na wsi rozminęły się z jej oczekiwaniami. Poza tym Jacek nie zarabiał tyle, ile planował, a ktoś musiał spłacać kredyt. Marta wzięła na siebie odpowiedzialność za zadłużenie. Coraz częściej wracała do Warszawy. Najpierw przyjeżdżała tu na jeden dzień w tygodniu, żeby omówić wszystkie zlecenia, podpisać faktury. Potem zostawała na noc u rodziców, umawiała się na wywiady - nie chciała rezygnować z dodatkowych pieniędzy. Rodzina zeszła na dalszy plan. Marta prosiła męża, by wrócili do miasta, sprzedali dom, który ciągnie ich na dno. - Mówił, że tam jest jego miejsce. Skoro dobrze czuję się w Warszawie, to mogę wracać. Nasze małżeństwo było na takim etapie, że gdyby nie dzieci, rozwiodłabym się z nim od razu - opowiada. Marta dostała stałą pracę w Warszawie, na Mazurach była gościem. Wiedziała, że płaci za dom, w którym w ogóle nie bywa. Chciała, by córki przeprowadziły się razem z nią, ale musiała uzbroić się w cierpliwość. - Obie były w ostatniej klasie gimnazjum. Mówiłam im, że po roku wszystko się zmieni. Zapewniałam, że jak tylko się urządzę w Warszawie, to je zabiorę. Podeszły do tego niezwykle dojrzale. Nie protestowały, a kiedy tylko mogły - przyjeżdżały do mnie i do dziadków. Nie chciałam ich izolować od ojca, ale on powoli tworzył swój świat. Związał się z nową partnerką, z którą zamieszkał w naszym domu. Zachowywał się tak, jakby dzieci dla niego nie istniały. To ja się wyprowadziłam, ale moje córki mówiły mi wielokrotnie, że odczuwają przede wszystkim nieobecność ojca. Czy można być dobrą matką na odległość? - Myślę, że tak. Kilometry nie mają znaczenia. Istotna jest więź. Trochę demonizujemy kobiety, które nie mieszkają z dziećmi. W naszym przypadku 3-letnia rozłąka nie miała dużego wpływu na kształt łączących mnie teraz z córkami relacji - mówi. Jacek i Marta po rozwodzie zdecydowali się sprzedać dom. Na sali sądowej mężczyzna nawet nie sugerował, że mógłby się opiekować dziećmi. Zarzucił żonie, że przyczyniła się do rozstania i nie dbała o córki. - Bzdura - mówią chóralnie Honorata i Izabela. Nastolatki cieszą się, że znów są razem z Martą. - Nie mam żalu do mamy. Dlaczego miałabym jej mieć za złe, że chciała zawalczyć o to, co było dla niej takie ważne? - mówi Honorata. 42-latka spogląda dumna na dojrzałą jak na swój wiek córkę i ripostuje: - Jesteśmy we trójkę przyjaciółkami. Na dobre i złe. Rozmowa z Martą Niedziółką, psycholog dziecięcą. Jak na rozwój dziecka wpływa oddalenie od matki? Matka powinna zadbać o stworzenie atmosfery ciepła i bliskości. Jest ona odpowiedzialna za wychowanie dziecka zarówno w sferze emocjonalnej, jak i społecznej. I choć z czasem angażuje się w to również ojciec, z punktu widzenia psychologii kobieta powinna zaspokajać podstawowe potrzeby uczuciowe dziecka. Odgrywa jedną z najważniejszych ról w jego życiu. Dzięki temu, że nosiła je przez dziewięć miesięcy pod swoim sercem, noworodek z łatwością rozpoznaje rytm bicia jej serca, co daje mu poczucie bezpieczeństwa. Po urodzeniu (6-9 msc. życia) dziecko wkracza w etap przywiązania. Jeśli wówczas matka zdecyduje się na rozłąkę, może to skutkować zaburzeniami jego rozwoju emocjonalnego - lękiem przed porzuceniem lub chorobą sierocą. Brak silnego wzorca sprawia, że osoby dorastające bez matek, w przyszłości mają problemy z okazywaniem uczuć. Czyli nawet częste odwiedziny matki nie są w stanie zastąpić codziennej bliskości? Oczywiście, że nie. Dziecko, które nie ma poczucia stałości, boi się odrzucenia. Zadaje sobie pytanie, co stanie się, jeśli matka pewnego dnia wyjdzie i po prostu nie wróci? Poza tym obie ze stron muszą w takich przypadkach zrezygnować z tego, co najważniejsze w ich relacji, czyli rozmów, okazywania sobie uczuć. Matka, która przebywa poza domem, nie może tego zapewnić. Nic dziwnego, że rozłąka bardzo często powoduje u dzieci lęk przed ciemnością, zasypianiem lub zostawaniem samemu w domu. Jak pielęgnować relację matka-dziecko, kiedy nie mieszkamy razem? Najlepszym rozwiązaniem byłoby niedopuszczanie do takich sytuacji. Jeśli już jednak do tego dojdzie, pamiętajmy, że nie powinniśmy nadużywać zaufania dzieci. Kiedy obiecujemy im, że pojawimy się danego dnia, musimy - bez względu na wszystko - poświęcić im swój czas. Niezależnie, czy wybierzemy się wtedy na wycieczkę do parku, zjemy razem obiad lub pójdziemy do lekarza. Chwile, które spędzamy z dzieckiem, mają być w pełni poświęcone jemu. Młody człowiek musi być przekonany, że interesują nas jego problemy i może na nas liczyć. Rozmowa jest bardzo ważna. Powinniśmy zapewniać dziecko o naszej miłości, choć dużo ważniejsze od słów są czyny. (M. Mikołajska)
Kamila zastanawia się, czy jej związek ma przyszłość. Fot. iStock Kobiety w Polsce często narzekają na facetów maminsynków. To mężczyźni niedojrzali, podporządkowani swojej mamusi, czasami także niesamodzielni. Poświęcają rodzicielce mnóstwo czasu i czują się winni, gdy nie spełniają jej życzeń. Bez jej rady nie są w stanie podjąć najprostszych decyzji. Życie z maminsynkiem to koszmar. Nigdy nie można na niego liczyć, bo mama jest ważniejsza. „Czy któraś z was ma takiego? Ja coraz bardziej przekonuję się, że mam... Mamy oboje po 22 lata, wydaje mi się, że to już wcale nie tak mało, ale on nie chce razem zamieszkać, bo woli u mamy, nie może sie czasem ze mną spotkać, bo jedzie do cioci, nie odbiera telefonow bo z mamą ciasto robił... ehh, nie wiem, czy z nim można wiązać jakieś poważne plany?” – czytamy na jednym z forów internetowych. Problem jest poważny, bo wiele dziewczyn skarży się na nietypowe relacje swoich parterów z matkami. Kamila od dwóch lat jest w zwązku z Piotrem. Przez kilka pierwszych miesięcy bycia razem nie dostrzegała w nim żadnych wad. Po roku pojawiły się pierwsze zgrzyty i dziewczyna zdała sobie sprawę z niepokojącej więzi pomiędzy Piotrem a jego mamą. Kamila obawia się, że związała się z typowym maminsynkiem. Zastanawia się, czy dać Piotrowi szansę. Zobacz także: „Moja dziewczyna oczekuje, że 14 lutego poproszę ją o rękę. Jeśli tego nie zrobię, zerwie” (Historia Dominika) Fot. - Piotra poznałam w sklepie spożywczym. Wpadliśmy na siebie, ponieważ rozmawiał przez telefon. Okazało się, że pytał się mamy, jaki proszek do prania będzie najlepszy. Od razu mi się spodobał. Nawiązaliśmy rozmowę i zgadaliśmy się, że mieszkamy niedaleko siebie. Piotr nieśmiało zapytał, czy dam mu swój numer, a ja się zgodziłam. Już podczas pierwszej randki więcej mówił o swojej mamie niż o sobie. Dowiedziałam się, że jest bardzo ładna, zaradna i poświęciła całe życie na wychowanie dwóch synów. Piotr miał starszego brata, który mieszkał razem z nimi. Spodobało mi się, że mówi o matce w samych superlatywach. Zawsze uważałam, że osoby, które nie mają dobrych relacji z rodzicami, są problematyczne. Uznałam, że wyrażanie się z szacunkiem o rodzicielce jest dobrym sygnałem. „Mnie też będzie szanował” – pomyślałam. W końcu wiadomo, że szacunek do kobiet mężczyźni wynoszą z domu. Kamila bardzo szybko poznała mamę Piotra. Kobieta zaprosiła ją do siebie do domu. Od tamtego czasu często tam gościła. - Nie od razu wyczułam, że coś jest nie tak. Musiało minąć trochę czasu. Pamiętam, że wydało mi się zastanawiające, dlaczego czterdziestoletni, starszy brat Piotra nadal mieszka z matką. Na pewno nie przez warunki mieszkaniowe, bo nie były najlepsze. Uznałam jednak, że to fajna rodzina, bo trzyma się razem. Ja ze swoimi rodzicami nie miałam tak dobrego kontaktu. Fot. Mama Piotra często nam towarzyszyła. Po kilku miesiącach Piotr przestał zapraszać mnie na randki. Uznałam to jednak za naturalny etap rozwoju związku. Najwięcej czasu spędzaliśmy u niego w mieszkaniu. Mama przynosiła nam herbatę, kanapki i ciasto. Przy okazji siadała z nami i rozmawiała. Zawsze mówiła o sobie bardzo dobrze, a Piotr jej potakiwał. Wkrótce miała miejsce jedna sytuacja, gdy uznałam, że coś jest nie tak. Mama Piotra siedziała u niego na łóżku, a on się do niej przytulił i zupełnie mnie ignorował. Potem zauważyłam, że zawsze jak jesteśmy we dwie, on przerzuca swoją uwagę na nią. Na początku nie zauważyłam, bo ona jest jedną z tych absorbujących osób, które ciągle skupiają na sobie uwagę. Tymczasem ja zawsze trzymałam sie z boku. Potem zaczęło być coraz gorzej. Kamila zauważyła, że relacja Piotra i jego matki jest toksyczna. - Piotr nie potrafi podjąć bez niej najmniejszej decyzji. Jak ma ważne spotkanie, pyta się jej, co założyć. Często prosi ją o radę podczas robienia zakupów. Nawet proszku do prania nie potrafi kupić, jeżeli nie dostanie od niej wskazówki. W końcu sytuacja zaczęła mnie wkurzać i złożyłam fakty do kupy. Zarówno Piotr i jego brat są mamisynkami. Brat jest starym kawalerem. Nie założył rodziny i nawet z mieszkania się nie wyprowadził. Mama nadal mu gotuje, pierze i prasuje. To aż dziwne, że Piotr zdecydował się na dziewczynę. Jestem ciekawa, czy zapytał ją o zgodę, zanim zaczął ze mną chodzić. Fot. Ostatnio Piotr nie przyszedł na moje urodziny, bo mama dostała migreny. Niestety mam wrażenie, że to nie przypadek, ponieważ podobne sytuacje się zdarzały. Piotr nigdy nie chciał zostać u mnie na całą noc, a o zamieszkaniu razem nie ma mowy, chociaż ja mam 25 lat, a on prawie 30. Kamila zastanawia się, czy jest sens walczyć o ten związek. - Kocham Piotra, ale przeraża mnie wizja życia w trójkącie. Nie wiem, czy facet maminsynek może się zmienić. Chyba musiałby sam sobie uświadomić, że ma toksyczną matkę, a Piotr uważa, że wszystko jest w porządku. Doradźcie mi: walczyć o niego czy odpuścić sobie? Zobacz także: Opowiem Wam, czemu ją rzuciłem Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia